Siarkowska: Musimy reagować zanim w Polsce nastąpi to, co na Zachodzie
DoRzeczy.pl: Solidarna Polska złożyła w Sejmie obywatelski projekt ustawy "W obronie chrześcijan". Dlaczego ten projekt powinien zostać przyjęty?
Anna Maria Siarkowska: W ciągu ostatnich kilku lat obserwujemy przechodzącą przez Polskę falę agresji, przemocy i aktów nienawiści wobec chrześcijan. Minister Zbigniew Ziobro podawał kilka dni temu, że wzrost liczby postępowań karnych dotyczących naruszenia wolności religijnej sięga niemal 1400 proc. O ile bowiem w latach 2008-2015 prowadzono 163 tego typu postępowania, to w ciągu ostatnich sześciu lat prokuratury musiały wszczynać aż 2400 postępowań karnych w tym przedmiocie. To wzrost wręcz gigantyczny. Niestety, mamy wiele przykładów na to, że agresorzy nie tylko czują się bezkarni, ale również faktycznie bezkarni pozostają.
Tymczasem Polska od zawsze była krajem tolerancyjnym, w którym każdy bez przeszkód mógł wyznawać własną religię. W ostatnich latach coraz trudniej jednak być osobą wierzącą i przyznawać się do wiary, zwłaszcza w przestrzeni publicznej. Część środowisk skrajnie lewicowych, agresywnych, chciałoby, żeby sfera związana z religią była zupełnie ograniczona do tego, co robimy w domu. Jednym z praw człowieka, jest prawo do wolności wyznania i sumienia, które nie może być ograniczane. Musimy reagować zanim w Polsce nastąpi to, co obserwujemy na Zachodzie, gdzie religia została przemocą wypchnięta z życia publicznego, gdzie katolicy są wykluczani a głoszenie prawd wiary nierzadko karane jest więzieniem. Dlatego zainicjowaliśmy zbiórkę podpisów pod projektem obywatelskim „W obronie chrześcijan”, który ma zagwarantować ochronę wolności wyznawania religii przez wszystkie osoby wierzące. W ciągu niecałych trzech miesięcy zebraliśmy pod projektem prawie 400 000 podpisów. Kilka dni temu złożyliśmy go do marszałek Sejmu z prośbą, by jak najszybciej skierowała go pod obrady.
Jakie projekt przynosi zmiany?
Dążymy do obiektywizacji prawa i zapewnienia właściwej ochrony konstytucyjnie chronionym wartościom. Po pierwsze, chcemy znieść konieczność udowodnienia złośliwości czynu. Warto mieć świadomość, że znamię złośliwości jest trudne do udowodnienia. Nie raz zdarzało się, że sprawca zasłaniał się tym, że zakłócił Mszę Świętą bądź sprofanował święty wizerunek z powodu swoich przekonań, a nie z powodu złośliwości. W takich sytuacjach sądy umarzały takie postępowania ze względu na brak udowodnienia złośliwości czynu.
Kolejna kwestia, to konieczność udowodnienia, że zostały urażone uczucia religijne. Z tym jest problem, ponieważ wiele osób po prostu obawia się o tym mówić.
Dokładnie. Sam fakt popełnienia penalizowanego czynu powinien wystarczyć do tego, by taka osoba została ukarana. Naprawdę nie trzeba udowadniać, że akt wandalizmu, który już jest przestępstwem, naruszył uczucia religijne osób wierzących. To oczywiste i sądy powinny brać to pod uwagę. Trzeba zapewnić obywatelom prawo do wyznawania i kultywowania religii. Uważam, że więcej należy o tym też mówić w mediach, żeby kształtować w mojej ocenie dość niską świadomość społeczną w tej sprawie.
Wynik 380 tys. podpisów robi wrażenie.
Wynik naprawdę robi wrażenie. Polacy pokazali, że chcą zmian w prawie, które skutecznie ochronią ludzi wierzących przed agresywnymi przeciwnikami religii. Opowiedzieli się za prawem, które obroni ofiary przemocy i nauczy tolerancji tych, którzy dotychczas do niej nie dorośli.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.